JAK BIEDACTWA POJECHAŁY...

JAK BIEDACTWA POJECHAŁY NA BIEGUN

Wszyscy wiemy, że poranki bywają trudne. Wstajemy, półprzytomnie tłuczemy się po chałupie i robimy dziwne rzeczy. O tak, bardzo dziwne.
Ale dosyć o was, teraz coś o mnie. Robotę mam od szóstej wobec czego budzik zaczyna wk**wiać mnie o 4:45 - dostaje w czapę, zostaje przestawiony na 5:00, dostaje w czapę - wstaję z wyra. Szybki plusk, człapu człapu do lodówki, muesli z jogurcikiem albo kanapki z wczoraj, ząbki, ubranie, w auto i srru na arbeit. A może jednak coś jeszcze?
Hmm… Siedzę sobie w robocie, godzina 8:30 i jak zwykle o podobnej porze GG drze mordę, że żonka chce się przywitać. Otwieram okienko…
Zwykle jest ’hej’, ’buziaczki’, ’cześć’, ’jak się spało?’ albo temu podobne fiubździu przyozdobione łapką, uśmieszkiem czy innym gówienkiem. Dzisiaj moje kochanie krótko, treściwie, z zimną chirurgiczną precyzją zadało jedno pytanie:

8:23 - Dlaczego schowałeś kapcie do lodówki?

Czy moja rodzina jest w niebezpieczeństwie?