Idą dwaj koledzy. Ale...

Idą dwaj koledzy. Ale jeden jakoś tak dziwnie podryguje, rozstawiając szeroko nogi.
- Co jest Stefan?
- Fiuta se pokaleczyłem, musiałem opatrunek założyć.
- A co się stało?
- Otóż wyobraź sobie nie dalej jak wczoraj zachciało mi się dymnąć moją żonę, Wiesławę. Ona się zapiera: “nie, nie, dziś nie mogę”. Pomyślałem, że ma okres, a to wychodziły jej kamienie z nerek.